piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 2

Obudził mnie telefon. Spojrzałam na zegarek,który wskazywał 8:30. Rozszerzyłam oczy i dopiero wtedy przypomniałam sobie,że dostałam sms-a. Mówiłam im,żeby mnie obudzili. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do szafy po jakieś ciuchy. Dzisiaj ostatni dzień szkoły,trzeba jakoś wyglądać. Zdecydowałam się na sukienkę  Zdjęłam ją szybko z wieszaka i pobiegłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i zajęłam
się makijażem. Narysowałam sobie kreski, a rzęsy pomalowałam tuszem. Wyjęłam jeszcze buty i nałożyłam je. Kątem oka spojrzałam ponownie na zegarek. Była już 8:50. Cholera. Wybiegłam z pokoju i zaczęłam biec po schodach. W tych butach nie da się biec ! Ugh…  Kiedy pokonałam szybko je zdjęłam.
-Co tak długo? –zapytał Harry.
-Mieliście mnie obudzić ! –wydarłam się .
-Przecież Louis po Ciebie poszedł – odezwał się Liam i popatrzył na Louisa.
-Ups...zapomniało mi się – uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic. Trzymajcie mnie,bo zaraz chyba zacznę w niego nożami rzucać. Zacisnęłam dłonie w piąstki i próbowałam się uspokoić. Zayn przysunął mi talerz i już miałam brać kęs tosta,kiedy przypomniałam sobie,że zapomniałam torebki. Odstawiłam buty i szybko pobiegłam na górę. Spakowałam jeszcze telefon do torebki i pobiegłam znowu na dół.
-Może Cię podwieźć? – zapytał Harry –chyba nie zdążysz
-Mógłbyś? Kochany jesteś,dziękuje –pocałowałam go w policzek. Chłopak wziął kluczki od samochodu i poszliśmy w stronę drzwi. Pociągnęłam za klamkę  a w progu stał Stan. Miał wielkiego siniaka na policzku i spuchniętą wargę. Jak zwykle. Dlaczego mnie to nie dziwi? Popatrzyłam się na niego i poszłam przed siebie. Chłopak otworzył mi drzwi od strony pasażera. Na ten gest uśmiechnęłam się i weszłam do samochodu. Kiedy Styles odpalał silnik szybko odczytałam sms-a. Był od Toma.

Szybko mu odpisałam i schowałam telefon.




 Po paru minutach byliśmy na miejscu. Jeszcze raz pocałowałam loczka w policzek i szybko pobiegłam w stronę Sali gimnastycznej. Zaczęłam się rozglądać,ale nigdzie nie widziałam Toma.Zaczęłam się przepychać  a po chwili poczułam szarpniecie. Odwróciłam się i zobaczyłam Toma. Przytuliłam go na powitanie i wyszliśmy na korytarz. No tak. Nikt nie chce oglądać jakiegoś nudnego przedstawienia. Nawet nauczyciele siedzą sobie ze spuszczoną głową  i patrzą na buty. Wygląd Stana cały czas nie dawał mi spokoju. Cały czas o tym myślałam. Słyszałam,ze chłopak coś gadał,ale ja go kompletnie nie słuchałam. Wszystko skupiałam na Stanie. Znowu to samo. Znowu wrócił pobity. Przecież to nie możliwe,żeby został pobity. Może się przewrócił.  Jestem idiotką,przecież wszyscy wiemy,że tak nie było. Za dużo razy miał takie obrażenia. Musiałby cały czas się wywalać.
-Czy Ty mnie słuchasz? – pomachał mi przed oczami . W odpowiedzi pokiwałam mu twierdząco głową. Chłopak chciał coś powiedzieć,ale wtedy zawołali nas na rozdanie świadectw.
-Tom Johnson – chłopak tylko popatrzył na mnie i poszedł odebrać świadectwo. Stałam i patrzyłam jak chłopak uściskał dłoń dyrektora. Miałam już iść i mu pogratulować,ale poczułam jak ktoś obejmuje mnie z tyłu. To była Jessica. Zaśmiałam się i również ją objęłam.
-Masz już świadectwo? –zapytała
-Rose Lucas- usłyszałam głos dyrektora.
-Zaraz będę miała –powiedziałam i ruszyłam na scenę  Również uściskałam jego dłoń i zeszłam. Tom zaproponował,żebyśmy poszli to oblać. Najpierw była propozycja,żeby iść do klubu,ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na to,że pójdziemy do Starbucksa. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i opuściliśmy szkołę. Droga zajęła nam niecałe 5 minut. Tom jak na gentlemana  przystało otworzył nam drzwi. Zaśmiałam się i weszłam. Błądziłam wzrokiem w poszukiwaniu wolnego miejsca i zobaczyłam piątkę chłopaków  Tak to był
Louis,Harry,Zayn,Niall i Liam. Spuściłam wzrok i powiedziałam,że coś zamówię i żeby oni wybrali miejsca. Zamówiłam dwa karmelowe Frappuccina,a  dla Toma karmelowe Macchiato. Ponownie przeleciałam oczami całe pomieszczenie w poszukiwaniu moich przyjaciół. Na moje nieszczęście usiedli przed One Direction. Cudowne miejsce wybrali. Przewróciłam oczami i ruszyłam w ich kierunku. Cały czas czułam na sobie jakąś parę oczu. Odwróciłam się w stronę chłopaków, a oni momentalnie zaczęli rozmawiać. Niezła ściema.
-Rose czy to nie jest przypadkiem Harry? –odwrócił się,a Styles nam pomachał  Odstawiłam szybko tackę z napojami i usiadłam obok dziewczyny. Johnson odwrócił się do chłopaków i zaczął z nimi żartować i rozmawiać  Może ja jestem jakaś dziwna,ale wydawało mi się,że przyszedł z nami. Usłyszałam dzwonek telefonu Toma. Chłopak odebrał,chwilę porozmawiał, a potem oznajmi,że musi iść  Pożegnał się z chłopakami , a nam dał po buziaku w policzek.
-Ej czy to nie ten chłopak ze szkoły? –usłyszałam szept Jessicy. Zaczęłam się rozglądać po bokach. –odwróć się .
Wykonałam prośbę przyjaciółki i zobaczyłam go. Wysoki brunet z brązowymi oczami. Największy flirciarz w szkole. Myślał,że może mieć każdą. Chłopak puścił  mi oczko i uśmiechnął się do mnie. Skrzywiłam się i szybko odwróciłam.
-On tu idzie – powiedziałam dziewczynie. Jessica ponownie odwróciła się w stronę chłopaka, a potem szybko powiedziała,że musi iść i wybiegła. Nie dała mi nawet nic powiedzieć,bo zniknęła. Zabije ją. Przysięgam,że jak ją spotkam to zabiję. Świetnie zostałam sama.Był coraz bliżej. Słyszałam jak tupie. Ponownie się odwróciłam, a kiedy powróciłam do poprzedniej pozycji,zobaczyłam One Direction. Odetchnęłam z ulgą. Brunet przeszedł koło nas i tylko się na mnie popatrzył.
-Czego siedzisz sama ? Jeszcze dwie minuty temu siedziała z Tobą jakaś dziewczyna –powiedział Liam.
-Nie mówiłem.Nikt jej nie lubi –wtrącił się Louis.
- Ale zabawne. Nie chce być nie grzeczna,ale może byś zamknął swoje gębę na kłódkę i skupił się na tym na czym potrafisz najlepiej? Tak mówię o Twoim wyciu,bo śpiewem bym tego nie nazwała –uśmiechnęłam się
sztucznie. Chłopak chciał jeszcze coś powiedzieć,ale Zayn głośno chrząknął i popatrzył na niego. Opowiedziałam chłopakom,dlaczego Jessica poszła, a potem zapytałam o Stana. Może oni coś wiedzą. Naprawdę się martwię.
-Louis może Ty z nim pogadasz?- zaczął Liam –macie chyba najlepsze kontakty
-Zwariowałeś? Nie będę nic dla niej robił
-To zrób to dla mnie !
Wiedziałam. Martwi się tylko o siebie. Głupi egoista. Najchętniej to bym spakowała go w walizkę i wysłała do Londynu. Do jego idealnego życia.
*Oczami Stana*
Wróciłem właśnie z kolejnego napadu. W szybach samochodu widziałem,że miałem posiniaczoną twarz. Rose nie będzie zadowolona. Tak napadam na ludzi. Oczywiście nie na tych zwykłych ludzi. Popełniłem kiedyś straszny błąd. Kumpel powiedział,że sporo zarabia. Akurat wtedy najbardziej potrzebowałem pracy. Pomógł mi. Powiedział,żeby stawił się w określonym miejscu i o określonej godzinie. Nie wiedziałem w co się wpakowałem. Ci ludzie dali mi broń i już pierwszego dnia  napadliśmy na grupkę osób. Powiedzieli mi tylko,że muszą załatwić kilka spraw. Zaczęli strzelać, a na moich oczach ginęli ludzie. Po pewnym czasie kolega powiedział,ze nie będzie dla nich pracował. Wtedy zaczęli mu grozić,a kiedy powiedział,że pójdzie na policję zabili go. Z czasem powiedzieli mi dokładniej czym się zajmują. Robią napady na ludzi,którzy kiedyś im podpadli,albo tych którzy wiszą im pieniądze. Wiele razy chciałem z tym skończyć ale się bałem. Tracę siostrę i dopiero teraz to do mnie dociera. Ona mi nie ufa już. Ja to wiem. Musze to zakończyć. Dzisiaj. Siedziałem właśnie w kuchni,kiedy zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz”nieznany „  w samą porę
Szykuj się
Nie zrobię tego
Jak to nie zrobisz?
Nie, nie mam zamiaru dla was już pracować
W takim razie możesz się pożegnać ze swoją siostrzyczką,ale swoją drogą muszę Ci powiedzieć,że jest całkiem niezła
Nie zrobisz jej nic
Zobaczymy
Z tej złości rzuciłem telefonem,który rozpadł się. Jedno jest pewne, ona musi zniknąć.  Usłyszałem głos otwierających się drzwi. Szybko podnosiłem się z krzesła i zacząłem zbierać części od telefonu.
- Co Ci się stało z telefonem? –zapytał Louis.
-Nic,upadł mi –powiedziałem szybko –chłopaki możemy pogadać?
Oni tylko przytaknęli. Uśmiechnąłem się do Rose, a ona tylko skrzyżowała ręce na piersi. Czyli jest zła. Odeszliśmy  kilka kroków od niej i popatrzyłem na nich.
-Chłopaki musicie wyjechać –zacząłem – z nią. Grozi jej niebezpieczeństwo  Ona musi być bezpieczna i nikt stąd nie może wiedzieć gdzie ona jest, zrobicie to dla mnie?
-Baba stwarza tylko problemy ! –wykrzyczał. Zrobił to zbyt głośno,bo Rose popatrzyła na nas.
-Czego Ci na tym zależy tak?  Co zrobiłeś? –dopytywał się Liam.
-Powiem wam z czasem,zaufajcie mi okej?
-dobrze,niech Rose zamieszka z nami –oznajmił Harry.
*Oczami Rose*
Kiedy weszliśmy do domu to zobaczyłam Stana,który zbierał resztki telefonu z podłogi.To było dziwne. Weszliśmy w głąb kuchni, a mój brat chciał od razu pogadać z chłopakami. Świetnie,nawet teraz ma przede mną tajemnice. Mimo,że Lucas uśmiechał się do mnie to i tak byłam na niego zła i nie odwzajemniałam tego. Z ich rozmowy nie mogłam nic usłyszeć. Oprócz Louisa,który wydarł się,że nie będzie baba stwarza problemy. Ja go pewnego dnia naprawdę zabije. Po paru minutach wszyscy powrócili do kuchni. Siedzieli w ciszy i patrzyli się na siebie. Przewróciłam oczami, a potem usłyszałam głos Stana .
-Rose musisz wyjechać
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wrażenia po 2 rozdziale? :) 
Moglibyście gdzieś polecić tego bloga? chciałabym żeby było was więcej :3
Do następnego xx

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 1


Poczułam zimny powiew wiatru na mojej skórze. Słońce już zniknęło. Niebo pokryły tylko szare chmury. Jak to możliwe, że pogoda może tak po prostu się zepsuć? Zrobiłam dwa kroki w kierunku domu i poczułam krople deszczu na ręce. Wiedziałam, że zaraz będzie padać, ale nie cofnęłam się tylko szybciej poszłam do domu. Mijałam kolejne domy, kiedy poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Toma. Chłopak był najlepszym przyjacielem Johna. Od jego śmierci bardzo mnie wspiera. Jemu też jest ciężko. Ja po prostu nie potrafię o nim zapomnieć. Ciągle mam go przed oczami. Ciągłe czuje jego dotyk. Słyszę jego śmiech. To się robi chore, ale ja po prostu nie potrafię się pogodzić z tym, że go nie ma. Z rozmyśleń wyrwało mnie coraz więcej spadających kropel z nieba. Spojrzałam w górę i przyglądałam się jak deszcz spada. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, ale chłopak pociągnął mnie za rękę i zaczęliśmy biec po małych kałużach. Padało intensywnie, więc nie ma co się dziwić, że w ciągu parę minut wytworzyły się kałuże. Próbowałam go właśnie dogonić,kiedy zobaczyłam chłopaka  podobnego do Louisa. Bluzka w paski. Podwinięte nogawki. Nie to niemożliwe. Tylko nie on…
-Przez Ciebie jestem mokra –popatrzyłam na swoje ciuchy
-Masz rację,bo to nie deszcz,tylko ja chodziłem za Tobą i podlewałem Cię konewką –odpowiedział. Za te słowa spiorunowałam go wzrokiem. W głębi duszy się śmiałam,ale chciałam zachować powagę. Chłopak spojrzał się na mnie i uniósł kciuk w górę. Byłam już prawie przed domem. Tym razem zauważyłam cztery postacie. Znowu mam to dziwne uczucie,że ich skądś znam. Po chwili Tom powiedział,ze już pójdzie. Chyba nie myśli,że pozwolę mu wrócić do domu w taką ulewę,na dodatek w mokrych ciuchach. Przewróciłam tylko oczami i pociągnęłam chłopaka za rękę w stronę domu. 



-rozgość się – powiedziałam. Skierowałam się do kuchni i nalałam nam soku. Kiedy wróciłam do salonu,Toma już nie było. Zaczęłam go wołać,ale nikt nie reagował. Weszłam na górę. Może Stan wie,gdzie on jest. Przypomniałam sobie,że mam przemoczone ubrania. Przecież tak nie mogę iść. Odłożyłam szklanki na szafkę i pobiegłam do pokoju. Wybrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Tam wysuszyłam i wyszczotkowałam włosy. Nałożyłam na siebie białą koszulkę. Do tego krótkie spodenki, a na nogi niebieskie vansy. Poprawiłam jeszcze makijaż i gotowa wyszłam z łazienki. Do stroju wybrałam jeszcze jakieś dodatki i poszłam do pokoju Stana. W połowie drogi przypomniałam sobie,że zapomniałam jakiejś koszulki dla Toma,dlatego wróciłam się do pokoju. Zaczęłam przeszukiwać szafki,kiedy natknęłam się na bluzkę Johna. Było jeszcze czuć jego zapach. Uśmiechnęłam się lekko i postanowiłam dać ją Tomowi. John i Tom mieli taki sam rozmiar,więc myślę,że będzie dobra. Lekko zapukałam do drzwi brata i weszłam. Na łóżku siedział Tom,Stan i jakaś czwórka chłopaków. Na podłodze natomiast był brunet z bluzką w paski. Louis?
-Nie przeszkadza Ci,że jesteś mokry? –zapytałam rozbawiona i rzuciłam w niego koszulką. W tym momencie pasiak odwrócił się w moją stronę. Czyli to był Louis. Od razu zamroziliśmy się spojrzeniem. Nienawidzę go. Nigdy go nie lubiłam. Zawsze się kłóciliśmy.Znamy się od małego, a jeszcze ani razu nie zamieniliśmy żadnego słowa bez kłótni.
-O nie… to ona –wymamrotał pod nosem. Zrobił to na tyle głośno,że chyba każdy słyszał. Tom tylko obejrzał koszulkę i szybko opuścił pomieszczenie.
-Jak w szkole? –zapytał Stan.
-W porządku – odpowiedziałam.
Mój brat wstał i zaczął przedstawiać mnie. Harry,Niall,Zayn i Liam. Tak miała na imię pozostała czwórka. Usiadłam z nimi i zaczęli mi opowiadać o tym jak poznali Stana. Powiedzieli mi,że są w zespole razem z Louisem. Jak to usłyszałam to parsknęłam śmiechem.
-Ty i zespół? Przecież Ty się nawet na sprzątacza nie nadajesz –popatrzyłam na Louisa.
-Dobrze,że Ty się nadajesz –odparł- o ile się nie mylę Ty nie osiągnęłaś tyle co ja i nigdy nie osiągniesz
-Nic się nie zmieniłeś. Widzę,że nadal jestes dupkiem i zawsze będziesz – wstałam.
-Ja się zmieniłem,ale za to widzę,że Ty nadal jestes głupią suką –podszedł do mnie. Posłałam mu groźne spojrzenie i wyszłam z pokoju. Ugh… jak on mnie denerwuje. Nawet nie minęło pięciu minut  a już chce go zabić. Już mnie wkurzył. Właśnie miałam wchodzić do pokoju,kiedy zobaczyłam Toma,który wychodzi z łazienki.
-muszę iść –powiedział,na co ja pokiwałam twierdząco głową. Chłopak uśmiechnął się i przytulił mnie na pożegnanie po czym weszłam do pokoju. Wzięłam słuchawki z szafki i włożyłam je do uszu. Opadłam na łóżko i włączyłam muzykę.
*Oczami Stana*
Nalewałem sobie właśnie wody do szklanki,kiedy zadzwonił dzwonek. Podszedłem do drzwi i zobaczyłem Louisa. Uśmiechnąłem się i po przyjacielsku go uściskałem. Zaraz potem doszli Harry,Liam,Zayn i Niall z którymi również się przywitałem. Długo ich nie widziałem. Brakowało mi ich. Wziąłem z kuchni butelkę wody i poszliśmy na górę. Oczywiście nie byli by sobą,gdyby nie zaczęli się wygłupiać. Usiedliśmy na łóżku i zaczęli mi opowiadać co się zmieniło przez te parę tygodni. Harry właśnie opowiadał nam kolejną historię,kiedy drzwi się otworzyły. W nich stanął Tom. Przywitałem się z nim i przedstawiłem chłopakom.
-gdzie Rose? –zapytałem.
-Przebiera się,bo trochę zmokliśmy –popatrzył na swoje przyklejające się ubrania. Zaśmiałem się i wróciliśmy do dalszej rozmowy. Nie dane było nam dokończyć,bo w pokoju pojawiła się Rose. Dała Tomowi koszulkę i wyszedł. Widziałam jak od razu złowrogo popatrzyła na Louisa. Chciałem trochę załagodzić sytuację ,więc  zapytałem jak w szkole. Szybko odpowiedziała i nadal zamrażała Louisa spojrzeniem. Chciałem ich w końcu pogodzić . Ich kłótnie trwają już parę lat. To długo. Nie potrafią się dogadać. Zawsze jak ma być lepiej,to któreś z nich skomentuje coś, a potem wielka kłótnia. Tak też było i dzisiaj. Nie byli by sobą,gdyby nie zaczęli sobie skakać do gardła. Po tym jak Louis nazwał ją suką wyszła  trzaskając drzwiami.
-Czy wy nie możecie do cholery jasne  ze sobą normalnie rozmawiać? –wrzasnąłem. Miałem już tego dość.
-Ona zaczęła –warknął. Serio? Ona zaczęła? Tak to mówią dzieci w przedszkolu. Zrobiłem głęboki wdech i popatrzyłem na chłopaków. Widziałem,że byli trochę zdezorientowani. Nie czekając na nic,zacząłem im opowiadać jak to się poznali. Znowu nam przerwano,tym razem był to telefon.Popatrzyłem na wyświetlacz i zobaczyłem nieznany numer. Wiedziałem doskonale kto to był. Przeprosiłem chłopaków i oddaliłem się  od pokoju. Rozejrzałem się dookoła,żeby upewnić się czy nikt nie podsłuchuje,po czym odebrałem.

Masz być za 30 minut tam gdzie zwykle.
Nie.
Co to znaczy nie? Masz być,bo inaczej możesz już powiedzieć swojej uroczej siostrze,że może pisać testament.

Westchnąłem . To było za wiele.

Dobrze będę.
Grzeczny chłopiec.

Po tych słowach rozłączyłem się. Byłem wściekły na siebie,że wpakowałem się w to. Teraz grożą ,że zabiją Rose. Nie mogę jej stracić. Na policje nie pójdę bo będzie jeszcze gorzej. Szybko schowałem telefon do kieszenie i wróciłem się do pokoju.
-Przepraszam chłopaki,ale muszę iść. Kolega dzwonił,potrzebuje mojej pomocy –skłamałem. Jestem kretynem. Jak można kłamać własnych przyjaciół?
-Jasne,nie ma sprawy –uśmiechnął się Liam.
-Oczywiście możecie tutaj zostać. Poproście Rose,ona się wami zajmie-powiedziałem.
-Tak,jasne,już o widzę. Prędzej nas zabije –przewrócił oczami.
-Ciebie na pewno – wyszedłem z pokoju. Musiałem teraz załatwić to z Rose. Nie mogę jej powiedzieć.Choćbym bardzo chciał to nie mogę. To nie jest dla niej bezpieczne. Skierowałem się w kierunku jej pokoju. Lekko zapukałem,ale nie dostałem odpowiedzi,dlatego otworzyłem drzwi.
*Oczami Rose*
Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w niesamowity wokal Demi Lovato. Po chwili poczułam jak ktoś zdejmuje mi słuchawki z uszu.
-Rose ja muszę iść. Musze coś załatwić. Chłopaki zostają na noc,zajmij się nimi-powiedział.
-Ostatnio często masz coś do załatwienia –wstałam.
-Rose proszę Cię… -podszedł do mnie.
-Nie ! to ja Cię proszę. Ciągle gdzieś wychodzić i wracasz z rozwaloną wargą,ale gorzej. Gdzie Ty chodzisz Stan? Myślisz,że nie widzę? Co załatwiasz? Proszę powiedz mi –spuściłam głowę.
-Powiem Ci jutro,przepraszam spieszę się.
-Miałeś mi powiedzieć miesiąc temu. Sam widzisz ile są warte Twoje obietnice.
Podeszłam do okna i gapiłam się na przejeżdżające samochody.  Chłopak chwilę się popatrzył i wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Liczyłam na to,że mi powie wszystko,że wszystko będzie dobrze,ale on sobie od tak wyszedł. Stan zachowuje się dziwnie. Ciągle gdzieś wychodzi. Nie mówi gdzie. Zawsze wychodzi o podobnej porze a wraca nad ranem z rozciętą wargą,ale ramieniem. Martwię się o niego. Chciałabym mu wierzyć,ale nie mogę. Miałam też myśli,żeby go śledzić,ale wtedy by wyszło,że mu nie ufam.  Tak, ufam mu,ale nie w tej sprawie. Usiadłam na łóżku i westchnęłam.  Odłożyłam słuchawki na szafkę i poszłam zobaczyć co robią chłopcy. Usłyszałam głosy z kuchni,czyli pewnie tam są. 
Stan powiedział,ze mamy się rozgościć – zaczął Liam – a na waszym miejscu zamknął bym lodówkę na kłódkę.
Posłałam im pytające spojrzenie i roześmiałam się.
-Nie krepujcie się –więc tak. Jeden z was  może spać w pokoju Stana. W sumie jego pokój jest duży, więc zmieszczą się dwie osoby,trzeci może spać na kanapie,a czwarty w pokoju gościnnym-patrzyłam na nich. Chłopcy popatrzyli na siebie i bez słowa szybko pobiegli na górę. Mało co się nie zabili na tych schodach. Coś czuje,ze będzie mi ciężko ich zrozumieć. Wzięłam jabłko,podrzuciłam i weszłam z powrotem na górę. Po 10 minutach poczułam się senna,więc zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wrażenia po 1 rozdziale? :) 
Pojawiła się strona informowani,jakby ktoś chciał być informowany to zapraszam :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Prolog


Znacz to uczucie kiedy osobą,która kochałeś odeszła? Odczuwałaś kiedyś poczucie beznadziejności? Czy chciałeś odebrać sobie życie,tylko po to by być z tą osobą? Jeden dzień,jedna chwila, a w moim życiu pojawiło się tyle zmian.
*
To już dzisiaj. Ostatni dzień szkoły. Siedziałam właśnie na nudnej lekcji Pana Edwardsa i obserwowałam przez okno,jak słońce chce się wyjść zza chmur. W głowie miałam cały czas wydarzenie z przed roku. Głos syren policyjnych. Widok reanimacji. Nie potrafiłam tego zapomnieć.
-powie nam może Rose- z rozmyśleń wyrwał mnie głos nauczyciela. Spojrzałam dyskretnie w stronę mojej przyjaciółki z którą siedziałam w ławce. Jessica pokazała mi swój zeszyt, a ja próbowałam ją rozczytać. Nie zdążyłam udzielić odpowiedzi,bo zadzwonił dzwonek. Szybko spakowałam książki i ruszyłam w stronę drzwi od klasy. Na moje nieszczęście wyrwał mnie głos nauczyciela.
-Panno Lucas,może pani zostać na chwilę?
-oczywiście- odwróciłam się w stronę nauczyciela.
-Może pani zacznie w końcu uważać na lekcji co? –popatrzył na mnie- rozumiem pani sytuację,ale to było rok temu. Prosze się obudzić i zacząć słuchać.
Mam słuchać na lekcji? Nawet jakbym nie myślała o śmierci Johna to bym nie słuchała. Kto normalny prowadzi lekcje przed zakończeniem roku? Przytaknęłam mu tylko i wyszłam. Chciałam jak najszybciej dostać się do mojej szafki i wyjść stąd. Zobaczyłam Jessice. W sumie co się dziwić,miała szafkę koło mojej. Uśmiechnęłam się do niej i otworzyłam metalowe drzwiczki. W oczy rzuciło mi się zdjęcie Johna,które przykleiłam sobie na drzwiach.
-Rose wiem,że jest Ci ciężko,ale nie żyj przeszłością,liczy się to co teraz robisz – położyła rękę na moim ramieniu –muszę iść,widzimy się jutro. 
Przytuliłam ją na pożegnanie i odeszła. Spojrzałam na zdjęcie Johna i dotknęłam ją dłonią. Poczułam napływające łzy,ale szybko podniosłam głowę do góry,żeby się nie rozpłakać. Nie chce płakać. Obiecałam mu,że będę silna. Zawsze jak opowiadam komuś o nim,to pyta się kto to był. John był moim chłopakiem. Był wyjątkowy. Westchnęłam i przetarłam jeszcze lecące łzy,po czym zamknęłam szafkę i poszłam w stronę wyjścia ze szkoły.